niedziela, 29 września 2013

Sangius-Vinculum by Meri

Autor: Meri
Tytuł: Sangius-Vinculum
Ostrzeżenia: wg mnie - żadnych prócz NC-17, ale to jak większość rzeczy, które czytam.
Długość: ok 68 tys słów

Snarrowstęt minął i znów utonęłam w fanfikach niekoniecznie szukając tych, które zaspokoiłyby wybredne gusta. Meri nie wymaga rekomendacji, to autorka obecna w fandomie już od dawna, znana z dużej ilości długich fików. Nie należy do moich ulubionych autorek, ale przeczytałam chyba wszystkie jej teksty. Jej niewątpliwym plusem jest to, że rzadko kiedy w ostrzeżeniach umieszcza coś więcej niż angst czy first time, zazwyczaj też dobrze kończy swoje opowiadania, co mi - nie przeczę - odpowiada. Problem polega na tym, że mało który jej fanfik pamiętam. Sangius znalazłam na liście z polecankami (tumblr/snarry stał się moją ukochaną przeglądarką, to manna z nieba dla snarrowych freaków), zachęciła mnie recenzja, zajrzałam i... no właśnie - Meri. Zorientowałam się że już to kiedyś czytałam dopiero pod sam koniec. Jej fiki są bardzo podobne, już nawet nie do siebie nawzajem ale do tysiąca innych fików, które można znaleźć w internetowej otchłani.

Fabuła Sangiusa też nie należy do oryginalnych - jednak, jak już wspominałam, wytarta klisza wymuszonego związku obu bohaterów należy do moich ulubionych. Na początku trochę mnie to bolało - gdzie tu prawdziwa miłość, jeśli czarodziejska więź wymusza uczucie? Jednak wraz z kolejnymi rozdziałami takie rozwiązanie przeszkadzało mi coraz mniej, angażowałam się w rozkwitający związek, przeżywałam rozterki Harry'ego czy Severusa. Ponieważ Severus twardo odmawia pogłębienia kontaktów dopóki Harry jest jego uczniem (ach, co za szlachetny Ślizgon), w opowiadaniu jest sporo napięcia i z zapartym tchem - jak i bohaterowie - czekamy na pierwsze zbliżenie. Które, kiedy już nadchodzi, jest trochę rozczarowujące. Ale - co kto lubi.

Opowiadanie nazwałabym sztampowym, to słowo najlepiej oddaje jego charakter. Boleśnie przewidywalne, ale przyzwoicie napisane, w dobrym rytmie, z nie najgorszą kreacją bohaterów. Nie zachwyca, nie zostaje w pamięci, ale też nie odrzuca, nawet powiedziałabym - do pewnego stopnia wciąga. Meri koncetruje się prawie wyłącznie na relacji, niewiele jest akcji czy nowych wątków, ale mi to nie przeszkadza. W sumie do poprawki byłaby tylko końcówka - są dwa momenty kulminacyjne, co trochę rozbija opowiadanie. Pierwszym jest walka z Voldemortem i próba zerwania więzi - i jeśli całe opowiadanie czekamy na seks, to powinien on w moim mniemaniu pojawić się właśnie wówczas. Ale Meri wycisza sytuacje kilkoma długimi akapitami i wraca do seksu dopiero po jakimś czasie - jednak brak już tego napięcia, które budowała przez całe opowiadanie, wysyciło się za pierwszym razem. Jednym słowem - przedwczesny wytrysk.

Trochę zszokowały mnie akapity z całowaniem się Harry'ego z Hermioną i Ronem - jakoś nie potrafiłam sobie tego wyobrazić.

Spragnionym sztampowych opowiadań snarry - polecam.

sobota, 7 września 2013

tytuł i link: Harry and the Potter
autor: suitesamba
długość: dłuugie, ponad 80 tys słów
ostrzeżenia: brak

Kolejny tekst suitesamby, który wpadł mi w ręce dzięki uprzejmości myk-myk. To bardzo płodna autorka, choć więcej ma krótkich tekstów. Opowiadanie trzyma poziom poprzedniego, akcja rozwija się wolno, odrobinę leniwie, ale nie przeszkadza to w odbiorze.

Snape ma syna, Albusa, i - niespodzianka! - Harry również ma syna o tym samym imieniu. Spotykają się przypadkiem podczas wakacji i spędzają ze sobą bodaj dwa tygodnie wędrując lasach i górach w Stanach Zjednoczonych. Tekst wydaje mi się trochę niekanoniczny, ale może być kwestia czasu i miejsca akcji. Jakby nie było, dzieje się to kilkanaście lat po wydarzeniach bitwy o Hogwart, w USA, w niezwykłych jak na fandom potterowski warunkach.

To, co szczególnie urzekło mnie w tym opowiadaniu to relacje ojciec-syn obu panów. Są trochę cukierkowe, zgodzę się, ale też przyjemnie czytało się o czymś tak prostym i dobrym. Wątek snarry ma inną niż zazwyczaj dynamikę, wszystko dzieje się wolniej, kolejne kroki można łatwo przewidzieć. Momentami miałam wrażenie, że nawet sami zainteresowani doskonale wiedzą dokąd zaraz zaprowadzi ich opowieść i nie sprzeciwiają się temu. 

Opowiadanie jest satysfakcjonujące, wciągające, zostawia czytelnika z rozgrzanym jak przy ognisku sercem. Warto też dla nowej profesji Snape'a i magicznych mocy Harry'ego - ładnie się te wątki wplatają w leśną atmosferę tekstu.Nie wiem, czy jeszcze do niego wrócę, ale polecam.


 

Hush by Mia_Ugly

autor: Mia_Ugly
tytuł i link: Hush
ilość słów: ~8000 (miniatura)
rating: NC-17
ostrzeżenia: jak dla mnie - żadnych.

Ech, złamałam żelazną zasadę, którą sobie sama wyznaczyłam - że skomentuję wszystko, co przeczytam. Niestety mimo chwilowego snarrowstrętu i tak przeczytałam zbyt wiele, żeby nadrobić recenzje. Na pewno wrócę do suitesamby, ale to później.

Mia należy do moich ukochanych autorek, przeczytałam każde opowiadanie, które opublikowała, nawet jeśli nie było to snarry. Prócz oczywistych rzeczy takich jak doskonały styl, piękny język, forma, poczucie humoru i inteligencja, które w niej tak lubię, wyjątkowo bliska jest mi w kreacji postaci, szczególnie Severusa i Harry'ego. W jej tekstach pobrzmiewa prawdziwa miłość do tej pary, zrozumienie kim są i kim się stają i że ich uczucie - jakkolwiek trudne - jest prawdopodobne i gdy już się zdarzy, przynosi obu ukojenie.

Hush to miniatura, nie sposób przyrównać jej do innych, dłuższych tekstów. Wiadomo, że bardziej kocha się te długie, rozwlekłe i sycące opowiadania, odstawiając miniatury na boczne tory. Hush nie jest tak dobre jak Rapture, ale lubię jego melancholię, trzynaście stron czystej poezji, ze śladową ilością dialogów czy akcji. Można je nazwać studium tęsknoty, ale spłaszczy to odbiór. Snape, jako główny bohater, jest łagodniejszy,
ale też bardziej zamknięty w sobie, oglądający swoje uczucia przez szybę,  nieświadomy jak głęboko wniknęły już w jego tkanki. W Rapture emocje nim wstrząsały, w Hush próbuje im się opierać, dystansować się i racjonalizować. Harry pojawia się tylko przez moment, ale to wystarcza. Nigdzie nie ma tak pięknego Harry'ego jak u Mii. W końcu nie-bohater (ale przecież bohater), w końcu nie-ofiara (ale przecież ofiara). W końcu ktoś zrozumiał faktyczny bagaż doświadczeń, którym obciążyła go Rowling, choć sama autorka nie do końca sprostała zadaniu. Uff, jak dobrze, że zjawiła się Mia. ;)

Opowiadania Mii pokazały mi potęgę fanfiction, że można znaleźć teksty dużo lepsze niż sam kanon. Dla takich autorów warto też przekopywać się przez stertę słabszych tekstów. Na pewno jest specyficzną pisarką i niekoniecznie też może przypaść do gustu każdemu - i ze względu na język i treść opowiadań. Jeśli zaplanowałabym kiedyś starcie tytanów, to postawiłabym ją na ringu z Cybele - bardzo różnią się od siebie i myślę, że komentarze i oceny podzieliłyby się równo na pół, a ja nie miałabym nic przeciwko temu.

Ok, starczy peanów. Chyba nie muszę mówić, że Hush polecam?
Nie, chyba nie. ;)









sobota, 15 czerwca 2013

A Light in the Silence, a Voice in the Dark by cayce_morris

tytuł: A Light in the Silence, a Voice in the Dark.
autor: cayce_morris
długość: długie, piszą, że 77k, nie mam pojęcia jak to przeliczyć. Ale z tych dłuższych.
Ostrzeżenia: można spojrzeć zanim się weźmie za lekturę, nic specjalnego w moim osobistym ratingu. Dużo seksu, Harry kończy 18 lat.

Bardzo żałuję, że pierwszym skomentowanym przeze mnie opowiadaniem cayce będzie właśnie A Light.  Morris jest bowiem moim niedawnym odkryciem wśród anglojęzycznych autorek. Bardzo podobały mi się inne jej opowiadania, nawet jeśli momentami stawały się nadmiernie słodkie czy romantyczne. A Light nie przypadło mi do gustu wcale i z trudem rozpoznawałam w nim autorkę, która zawarła tak wiele magii w Coffeehouse Jazz czy tak pięknie opisała Pottera w What You Don't Know.

Light składa się z początku i zakończenia, pomiędzy jest tylko seks. Niestety cayce to nie Cybele, żeby o tym seksie chętnie i bez końca można było czytać. Piękne w Coffehouse było szaleństwo, którego podłożem była erotyka, choć pewno znacznie więcej niż ona (i w tym też tkwi siła tego opowiadania). W Light nie znalazłam nic, żadnej przyczyny, sensu, czy choćby formy, która usprawiedliwiłaby obecność kolejnych opisów. Nie budują one opowieści, są tylko zlepkiem fantazji.

Postaci przedstawione są trochę karykaturalnie, szczególnie w odniesieniu do poprzednich opowiadań. Potter, tak kruchy i delikatny, ale też wyjątkowo niezależny z Coffeehouse - tutaj staje się przewrażliwionym, płaczliwym i często bezmyślnym chłopakiem, po którym w ogóle nie widać bagażu doświadczeń. Snape niewiarygodny w uczuciach, zbyt miękki, ograbiony z charakteru i bólu. I choć momentami cayce próbuje zwrócić mu jego kanoniczny rys, to niestety - robi to niezdarnie i nieskutecznie.

Cayce nie jest pisarką akcji, raczej emocji i relacji, więc i w Light nie znajdziecie nagłych, nieprzewidzianych rozwiązań. Jednak kiedy nie włoży w swojej opowiadanie nic zamiast tego - tekst pozostanie pustą skorupką, poprawnym opisem, który raczej nudzi i zostawia niesmak jeśli chodzi o przedstawienie postaci. Kanonu nie ma, przynajmniej tego kanonu, który ja znam i widzę.

A jednak, mimo całego marudzenia, opowiadanie skończyłam i zdobyłam się na to, by poświęcić mu kilka akapitów. Cayce to doświadczona autorka i dorosła kobieta (ponad 50tkę ma chyba, z tego co czytałam) - i to powoduje, że opowiadanie mimo wszystko trzyma jakiś tam poziom.

Jeśli ktoś potrzebuje romantycznych historii okraszonych dużą ilością scen (ładnych, bez kinków, brutalności itp) - polecam. Jednak dużo bardziej pozostałe jej opowiadania, może będzie okazja i o nich napisać. 

Cayce, czekam na kolejne opowiadanie!

 

  


niedziela, 9 czerwca 2013

With Eyes Wide Open - suitesamba

Tytuł: With Eyes Wide Open
Autor: suitesamba
Ilość słów: ~70 tys
Ostrzeżenia: jak dla mnie - żadnych, dla tych wrażliwszych: voyeryzm

Ech, już zapomniałam jak to jest wciągnąć się w opowiadanie, szczególnie dłuższe. Dzięki najnowszemu odkryciu - Tumblr/snarry znalazłam wiele opowiadań, o których istnieniu wcześniej nie słyszałam. With Eyes Wide Open czytałam prawie bez przerwy, spędziłam pół leniwej niedzieli z readerem w ręku skutecznie odganiając sen.

Jakkolwiek wciągnęło mnie prawie bez reszty wiem, że niekoniecznie świadczy to o jakości fika, po prostu tęskniłam za takim tekstem i już. Jest spokojne, przewidywalne, oparte na kliszy starszej niż sam fandom (wymuszone małżeństwo), wszystko idzie tak, jak powinno. Snape jest wyjątkowo łagodny, nawet jak dla mnie (która wolę tę jego łagodniejszą wersję), pod koniec robi się trochę zbyt tęczowo, więc ostatnie akapity tylko przeleciałam wzrokiem.

Mimo wszystko mam jednak poczucie porządnie napisanego opowiadania - z przemyślaną intrygą, ładnie nakreślonymi postaciami, naturalnymi dialogami. Żeby zachęcić (albo zniechęcić) powiem tylko, że małżeństwo inicjuje Narcyza Malfoy, która chce odciągnąć Snape'a od męża... i syna. Żaden poboczny pairing jednak nie wchodzi w grę, proszę się nie obawiać.

Na wolną niedzielę - i gdy nic innego nie ma pod ręką - polecam.


 

niedziela, 26 maja 2013

Lacrimosa in the Tesco Coffee Aisle - gingertart50

Tytuł Lacrimosa in the Tesco Coffee Aisle
Autor: gingertart50
~25tys słów
ostrzeżenia: autorka podaje tylko klisze z których korzystała

Po przeczytaniu pierwszych akapitów zatarłam z radości ręce - już tak dawno nie czytałam dobrego snarry, które wciągnęłoby mnie na długie godziny i nie wypuściło ze swych objęć aż do końca. Zaczynało się pięknie, tak jak lubię, kliszą wytartą prawie tak samo mocno, jak przymusowe małżeństwo czy szlaban u Snape'a - dorosły Harry, żonaty i dzieciaty wpada przypadkiem na Severusa w jakimś najmniej spodziewanym miejscu (tym razem TESCO :D). Przez długie lata przekonany, że tamten nie żył, teraz zszokowany i szczęśliwy, próbuje go znaleźć i... no a potem to już samo leci.

Niestety, zawiodłam się. Doczytałam do końca, a jakże, ale w gruncie rzeczy nie podobało mi się. Miałam nadzieję na coś lżejszego, a tu nawinęła się śmiertelnie chora Ginny, dla której Snape musi uwarzyć lekarstwo, zdrada, rozstanie - słowem - mało zabawne okoliczności. Kiedy zrobiło się ponuro, autorka nagle rozwiązała sytuacje jednym prostym cięcem - Ginny też ma romans, więc droga wolna, Harry! Wyłamała się spod ogólnego przyzwolenia tylko konserwatywna Molly (w sumie ciekawie przedstawiona postać).

Jak na dramat, nawet taki z happy endem, H/C, to za mało, jak na obyczajówkę już jakoś zbyt ponuro czasami. Miałam nadzieję, że Al odegra trochę większą rolę, ale niestety popisał się tylko w przedostatniej scenie. Całości najbardziej chyba zarzucam... nudę. Być może dobrze byłoby, gdyby autorka zdecydowała na początku, co właściwie chce napisać.

Język, konstrukcja - bez szału, ale też nie ma się do czego przyczepić. Psychologia postaci trochę zbyt prosta jak na tak skomplikowane okoliczności. Szczególnie kuleje postać Ginny, którą można było naprawdę ładnie poprowadzić. (Wbrew pozorom i kliszom niekoniecznie jest tu czarnym charakterem).

Było kilka ciekawych spostrzeżeń (relacja Harry - Hermiona kontra Weasleyowie), niewiele pobocznych wątków, które tylko niepotrzebnie rozbiłyby to opowiadanie, zabawne okoliczności spotkania w sklepie spożywczym i całkiem uroczy Al. Niestety, niewiele więcej.








wtorek, 14 maja 2013

Coś do pisania, Pióro i Atrament - Cybele

Tytuł: Something To Write On (Coś do pisania) oraz Quill and Ink (Pióro i atrament)
Oba mają polskie tłumaczenia, wystarczy wpisać w wyszukiwarkę.
Autor: Cybele
długość: miniatura (x2)

Ok, słowo się rzekło, jak wszystko, co ostatnio przeczytałam - to wszystko. ;) Ta dwuczęściowa miniatura chyba nie wymaga żadnych rekomendacji - i autorka i data publikacji (to już fandomowa prehistoria) sprawiają, że zapewne większość zna. Niedawno przypomniałam sobie oba teksty ciekawa, czy nadal będą mi się podobać.

Cybele nie trzeba przedstawiać - obok Telanu, Dementor Delty, pir i kilku innych jest najbardziej rozpoznawalną pisarką snarry. Choć IYAPa przeczytałam tylko raz (recenzja się nie pojawi, bo na pewno do niego nie wrócę) to pamiętam, że bardzo mi się wówczas podobał. Często wracam do jej miniaturek, szczególnie do "Wyzwania", zdecydowanie najlepszego, o którym jeszcze pewno wspomnę, bo wracam do niego regularnie.

Sama Cybele jest dla mnie zagadką, nie potrafię się jednoznacznie ustosunkować do jej pisania. Z jednej strony jest bardzo na granicy - szczególnie dobrego smaku. Jej opowiastki robią się czasem czystą pornografią, gdzie autorka przekracza kolejne tabu i śmiejąc się do czytelnika pyta: to jak - idziemy dalej? Byłabym hipokrytką twierdząc, że ze wstrętem odmawiam i mówię: no, Cybele, teraz już przesadziłaś. Wiadomo, są rzeczy, które przeczytałam tylko raz i raczej do nich nie wrócę (jak ta miniatura z czworokątem), ale żadnej nie przerwałam w połowie i nie zamknęłam. Cybele potrafi pisać. Jest inteligentna i zabawna i taka... jak to mówił Ron? Zdeprawowana. O, tak. I nawet jeśli niekoniecznie podchodzą mi kolejne seksualne eksprymenty przelewane na papier, to doceniam jej język, dowcip i koncept. No i świetnie czuje Snape'a, jej kreacje tej postaci należą do najlepszych. Gorzej z Potterem, który często jest tylko napalonym, przygłupim nastolatkiem, nic więcej. 

Pióro i atrament i Coś do pisania są doskonałym przykładem na to "pisanie na granicy". W sumie nie dzieje się w nich nic, co by mnie odrzucało, z drugiej strony widzę, że chodzi o seks i o nic więcej. Z trzeciej strony dobrze się bawię i śmieję i rumienię. Z czwartej zgrzytam na niefrasobliwość w przedstawianiu bohaterów, naginanie ich do własnych potrzeb, na nieustającą erekcję, która w pewnym momencie zaczyna być groteskowa. Z piątej podoba mi się język i rytm opowiadania. Z szóstej... i tak dalej. Nie ma jednoznacznych odpowiedzi, jeśli chodzi o Cybele, może dlatego tak mocno mnie trzyma w swoich pisarskich szponach - mocniej niż niejedna "poważniejsza" autorka. Mam nadzieję, że przestała pisać fandomowe porno-opowiastki i wzięła się za coś własnego. Ma wszystko, co potrzeba, żeby napisać coś wyjątkowego. Prawię widzę te płonące pod jej palcami klawiatury.

Dla spragnionych gorącej rozrywki - polecam.

 

środa, 8 maja 2013

The Shadow of the Other

Tytuł: The Shadow of the Other
Autor: atypicalsnowman
Długość: ~28 tys słów
ostrzeżenia: niewiele - creature!fic, trochę angst

Zdecydowałam się na ten fik, bo właśnie na snarry.hekko.pl Wiana wrzuciła ostatni, przetłumaczony rozdział. Mój link jest do oryginału, ale wynika to raczej z profilu strony.
atypicalsnowman jest bardzo płodna, ale dość przeciętna, jej opowiadania przeczytałam chyba wszystkie, ale niewiele z nich pamiętam. The Shadow jest wyjątkiem, od pierwszej lektury pamiętam go doskonale.

Ten fik ma wiele wad, które szczególnie dobrze wyszły przy okazji tłumaczenia, czytając w oryginale miałam jakoś lepszą percepcję, ale to już nie pierwszy raz - zazwyczaj te pisane po angielsku wydają mi się lepsze - wobec polskich jestem dużo bardziej wymagająca.

Czasem jest tak, że w snarry nie spodoba mi się jedno zdanie - i potrafię porzucić lekturę. Jednak są też takie opowieści, które lubię i cenię, mimo że widzę ich liczne niedostatki. Tak jest z Cieniem - jest według mnie wyjątkowym fikiem. Nie dla mnie osobiście - broń boże - ale pośród innych. Bardzo odważna kreacja Severusa jako oddanego i posłusznego elfa - można było sobie tym pomysłem strzelić w kolano, ale autorka wybroniła swoją wersję wydarzeń. Jednak jeszcze lepszy był opis zmagań Harry'ego podczas miesiąca zalotów - kiedy walczył z pragnieniami (niekoniecznie chwalebnymi) i musiał na nowo określić swoje relacje z Severusem.

Po odjęciu całej fanfikowej otoczki (pretekstów i klątw i tak dalej) pozostaje nam całkiem ciekawa metafora - próba pokazania tego, czym jest zakochanie, czego często pragniemy w związku i cienkiej granicy między miłością do osoby a potrzebą posiadania kogoś, kto cię kocha. Na ile możemy sobie na to pozwolić a kiedy już zaczynamy krzywdzić.

The Shadow to zbiór kilku niegłupich obserwacji, zdecydowanie zbyt słodkie zakończenie, nie najgorsze kreacje bohaterów (szczególnie początkowe rozterki Harry'ego). Warto przeczytać nawet, jeśli się nie spodoba. Polecam.  

czwartek, 25 kwietnia 2013

Crucius - Dolores Crane

Tytuł: Crucius
Autor: Dolores Crane
Ostrzeżenia - Harry ma 16 lat, angst. ~19 tys słów.

Jestem świeżo po lekturze i mam bardzo mieszane uczucia. Rzadko kiedy sięgam po czasy szkolne, wiek jest jednym z tych ostrzeżeń, które respektuję. Oczywiście przeczytałam SH i IYAP i jakkolwiek lubię oba te opowiadania, to raczej do nich nie wracam - w moich ukochanych snarry Harry jest już jednak dorosłym mężczyzną. (Choć sama popełniłam jedno z osiemnastoletnim Potterem :P).

Harry-nastolatek to wyzwanie dla autora, choćby dlatego, że już w kanonie jest w nim niewiele z nastolatka. Crane zdecydowała się na jego młodą i gniewną wersję - gdy zbuntowany odchodzi ze szkoły i zmusza Snape'a, żeby go szkolił przed ostateczną walką z Voldemortem. Motyw niezwykle ograny, ale jak widać zawsze znajdą się chętni, żeby o tym poczytać (lub o tym napisać). Cruciusa ciężko mi się czytało, chyba ze względu na język i konstrukcje zdań, nie mogę orzec na ile świadczy to o sprawnym piórze autorki - mój angielski jest zbyt słaby. Crane ma drażniącą manierę podkreślania słów (bierze je w **), wypowiedzi stają się przez to sztuczne, sprawiają wrażenie nadętych i przy kolejnym takim zabiegu przewracałam z irytacją oczami.

To opowiadanie ma momenty, które bardzo mi się podobały. Dyskusja między Dumbledorem, Syriuszem i Severusem ("nie można mieć wszystkiego") i to, jak ładnie zostało to wspomniane przy pierwszych próbach uwiedzenia. Wolno budowane napięcie, rozterki Harry'ego i jego interakcje (lub ich brak) z przyjaciółmi. Nawet ta cała śmierciożercza teoria byłaby ok, gdyby nie końcówka. Zbyt silny nacisk na seks - zupełnie niepotrzebny, zdominował opowiadanie i spłycił je, w gruncie rzeczy - i ten niezdarny przeskok do momentu, gdy już wszystko dobrze się kończy a nasi bohaterowie idą ręka w rękę... nie. Nie.

Tekst jest jak dla mnie w fazie larwalnej. Kilka całkiem mądrych i ciekawych rozwiązań i pomysłów zawieszonych w angstowo-puchatej kliszy, nie wnoszącej nic nowego do fandomu. .

Tym, co boją się chanu - odradzam.
Tych, co jednak spróbują - ostrzegam, ale też zachęcam do wyrobienia sobie własnego zdania.


 

wtorek, 23 kwietnia 2013

The Measure of Our Torment - Amorette

tytuł: The Measure of Our Torment
autor: Amorette
ostrzeżenia: dla mnie właściwie żadnych, angstowo - ale słaby angst. ok 30 tys słów.

Znalazłam tego fika ponownie na liście z polecankami, już kiedyś go czytałam. Nie podobał mi się - i raczej nie zapadł w pamięć, bo przy kolejnej lekturze krzywiłam się na różne rozwiązania fabularne. Trochę może przypominać post!apokalipsę, choć nie było żadnych drastycznych katastrof. Potter wraca po 10 latach do Angli i dowiaduje się, że pod rządami nowego ministra magii kozłem ofiarnym całego czarodziejskiego społeczństwa stali się Ślizgoni. Sam temat nie jest zły - czytałam kilka ciekawych fików, w których nasi bohaterowie odnajdują się w świecie po wojnie, która nie skończyła się dobrze. W tym opowiadaniu jednak zabrakło koniecznej dla tego typu rozwiązań atmosfery, pełnej grozy lub beznadziei, bohaterskich czynów czy rozpaczy.

Snape, nękany przez aurorów zachowuje się bardziej jak szczeniak niż dorosły mężczyzna, Harry'emu brakuje finezji, a ci, co stoją po niewłaściwej stronie boiska do piłki nożnej są płascy i papierowi do bólu.
Dialogi raczej drętwe, a postaci... no cóż. Nie lubię gdy Potter wraca w glorii i chwale, potężny i odważny, dojrzały (w swoim mniemaniu), mam wrażenie że wiele autorek myśli, że dopiero wówczas Snape mógłby zwrócić na niego uwagę.

Snarry jest bardzo... delikatnym pairingiem, trzeba dużo wyobraźni, by wykorzystać te płaszczyzny, które są dla bohaterów wspólne i rozwinąć je w romans. Tutaj, według mnie, autorka nie podołała kanonowi - wymyśliła własną historię i połączyła Pottera i Snape'a na siłę (bo tak, bo ja tak mówię, bo to ma być snarry).

Jednak jeśli ktoś jest ciekawy - niech czyta. :)  

niedziela, 21 kwietnia 2013

Hollow - Aucta Sinistra

tytuł: Hollow 
autor: Aucta Sinistra
angst, ale bez przesady.

AS należy do jednych z moich ulubionych autorek, choć chyba nie jest jakoś bardzo popularna. Przeczytałam wszystko, co napisała i - prócz małych wyjątków - podobało mi się, niektóre nawet bardzo. Niezastąpione Bottoms Up, wyjątkowo inteligentne i zabawne należy do moich ulubionych opowiadań i być może będzie jeszcze okazja dwa słowa mu poświęcić.

Hollow jest moim drugim z kolei ulubionym tekstem tej autorki, choć w swoim założeniu są kompletnie różne. W ostrzeżeniach Aucta umieściła angst, ale jak dla mnie jest to ostrzeżenie trochę na wyrost - to nie jest łatwy czy przyjemny fik, ale czytałam dużo gorsze czy cięższe rzeczy. Aucta chyba nie potrafiłaby napisać prawidziwego angstu - jej postacie są zbyt miękkie, sympatyczne nie doprowadza żadnej na skraj. Jest też chyba zbyt dojrzałą i inteligentną pisarką, by podkręcać opowiadania tylko dla samego podkręcania.

Podoba mi się kreacja Harry'ego w Hollow - zdystansowanego i samotnego. Jako zagorzała fanka Calligryphy lubię opowiadania, których treścią jest rozwijająca się relacja gdy naokoło właściwie niewiele się dzieje. Tu trochę tak jest - ciężko ranny i wyczerpany Snape ląduje na progu domu Harry'ego Pottera - co zrobi Potter? Przekonany, że oto zdrajca znalazł się w jego rękach?

W Hollow szczególnie cenię sobie zakończenie, mądrego Pottera, szczyptę goryczy i próbkę tego, czym jest miłość i zaufanie (czym powinna być). Postaci są bez zarzutu, nawet jeśli inaczej je sobie wyobraziłam.
A, i znaleźć tu można motyw z opieką nad chorym - jakkolwiek oklepany. W tym opowiadaniu wyjątkowo... hmm... ciekawy. ;)

Zachęcam, zdecydowanie polecam.




środa, 17 kwietnia 2013

Hope Rises No Dust - AbstractConcept

tytuł: Hope Rises No Dust
autor: AbstractConcept
mianitura, bez ostrzeżeń

Abstract to jedna z najbardziej rozpoznawalnych pisarek fandomu, w mojej ocenie należy zapewne do pierwszej dwudzestki. Jej opowiadania pamiętam słabo - napalony, uparty, niezależny Harry, sarkastyczny i cyniczny Snape, trochę humoru, dziwnych fetyszy, gwałtownego seksu. Dużo seksu. Właściwie znakomitą większość jej opowiadań zaklasyfikowałabym jak PWP.

W świetle jej poprzednich fanfików Hope... wydaje się prawie refleksyjne. Sama fabuła nie przedstawia sobą nic szczególnego - pisząc po kilku godzinach od lektury ledwo ją pamiętam. Dynamika związku bardzo standardowa dla tej pary (złość, złość, seks i uczucie), ale przedstawiona wiarygodnie i z wyczuciem rytmu, stanowi właściwie trzon opowieści.

Nie podobała mi się końcówka - zbyt cukierkowa jak na Abstract, kiepsko uzasadniona. Już chyba nawet złe zakończenie byłoby lepsze.

Całość jednak oceniam dość dobrze; nie ziewałam, nie zgrzytałam zębami, nie fukałam. Na nudny wieczór - kiedy nie ma czasu na nic dłuższego - polecam.   

intro

Myślę, że recenzje to zbyt mocne słowo, ale nie znalazłam innego. W ramach pisarskich wprawek zdecydowałam się zrobić użytek ze sporej ilości przeczytanych opowiadań i napisać kilka słów o każdym, które wezmę do ręki i skończę. Na dobrą sprawę nie toleruję innych fandomów niż HP i innych par niż HP/SS. Najczęściej czytam po angielsku i zapewne pojawią się tu głównie recenzje opowiadań anglojęzycznych.

Najprawdopodobniej nie znajdziecie tu fanfików z ostrzeżeniami typu: chan, dub-con, ze śmiercią głównego bohatera, BDSM, trójkątami (ze snarry), z oznaczeniem dark czy złym zakończeniem. Nie przepadam za męską ciążą (choć nie odrzucam) i wampiryzmem.

Cenię dobrą kreację bohaterów, pomysł na fabułę, pisarską dojrzałość, piękny język.

Na co dzień przesiaduję na snarry.hekko.pl (jako akken).